Tego lata ciężko było nabyć naturalną opaleniznę w naszym kraju. Ja pozostałam przy balsamach brązujących i samoopalaczach. Dziś o moich ulubieńcach w tej kwestii - balsam brązujący Lirene i brązująca pianka Bielenda.
BALSAM BRĄZUJĄCY, LIRENE
Swoją przygodę ze sztuczną opalenizną zaczynałam od balsamów brązujących. Z tego co pamiętam, pierwszym z nich był produkt z polskiej firmy Ziaja i wspominam go z kolorem pomarańczowym, ze smugami na całym ciele. Kolejnym balsamem był ten z Lirene. W odróżnieniu od Ziai ma ładny, naturalny odcień opalenizny - lekko żółty, słoneczny, delikatny. Balsam ten używam razem z nawilżającym balsamem lub solo, wtedy uważam na wystające części - nadgarstki, kostki, łokcie. Lirene używam po umyciu, gdy chcę opaleniznę "na szybko". Balsam wchłania się szybko, nie wysusza skóry, pozostawia lekki smrodek samoopalacza zmieszany z zapachem kawy.
BRĄZUJĄCA PIANKA DO CIAŁA, BIELENDA
Był to mój pierwszy samoopalacz i okazał się strzałem w dziesiątkę. Produkt posiadam również dla jasnej karnacji. Piankę używam po myciu, nie zawsze wykonuję peeling (przy tym produkcie to nie jest problem). Wystarczy lekki balsam przed nałożeniem pianki. Najbardziej skupiam się na wystających kościach, bo mogą się mocno odcinać od reszty. Po naciśnięciu pompki na dłoni pojawia się lekka pianka, którą nakładam na ciało. Nie tworzy ona żadnych smug, dobrze się rozsmarowuje, czuć charakterystyczny zapach dla samoopalaczy w niewielkim stopniu. Opaleniznę widać już po pierwszym zastosowaniu. Można stosować go regularnie, co kilka dni, aby uzyskać mocniejszy efekt.
Produkty te używam w zależności od mojego kaprysu. Oba są moimi ulubieńcami. Zazwyczaj na szybko używam balsamu, a gdy mam więcej czasu decyduję się na samoopalacz (trzeba dać mu więcej czasu na wchłonięcie). Oba nadają naturalny efekt w ciągu kilku godzin. Oba polecam.
Używacie kosmetyków brązujących do ciała? A do twarzy? Ja jeszcze nic nie miałam, ale gdy macie co godnego polecenia to dajcie znać w komentarzach! :)
Buziaki
Ja jakoś nie lubię kosmetyków brązujących ;/
OdpowiedzUsuńJa za to bardzo! :)
UsuńU mnie sprawdził się olejkowy balsam Perfecty :) Pisałam o nim na swoim blogu :)
OdpowiedzUsuńDo twarzy nie stosuję takich produktów. Chyba boję się o nieestetyczny efekt.
Też martwię się o jakieś placki na twarzy, dlatego nie używałam jeszcze. Ale chciałabym wypróbować coś ciekawego. :) Dzięki, zerknę!
UsuńLubię ten balsam z Lirene, mój ulubiony do sztucznego opalania :)
OdpowiedzUsuńNie stosowałam nigdy tego typu produktów i jakoś mnie nie kuszą. Dość szybko się opalam, a tego roku dość mocno na praktykach mnie przypiekło :D Ale dużo dobrego słyszałam właśnie o Lirene :)
OdpowiedzUsuńJa używam tylko takich z leciutkimi drobinkami lub z minimalnym efektem, bo w sumie to nawet lubię tą moją bladość :)
OdpowiedzUsuńO, z jakiej firmy? :)
UsuńNie jestem przekonana do kosmetyków brązujących , próbowałam sie przekonać,ale zapach od razu mnie odrzuca :c
OdpowiedzUsuńNiestety czuć, choć już mniej niż kiedyś ten smrodek! Ja już się przyzwyczaiłam.
UsuńDo twarzy polecam serum z Vita Liberata lub krem Nuxe.
OdpowiedzUsuńDzięęęęki bardzo. :)
UsuńPolecam olejek brązujący z bielendy ok 20 zł daje piękny efekt naturalnej opalenizny i można go używać pod krem lub mieszać z kremem :) taki mój mały cudak :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam balsamów brązujących.
OdpowiedzUsuńJa takimi produktami zazwyczaj robie sobie krzywdę :(
OdpowiedzUsuńmam ten produkt z bielendy i lubie :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że nigdy nie używałam takich kosmetyków, dlatego w ogóle się na nich nie znam:/
OdpowiedzUsuń